Relaks
Nareszcie mam troszkę czasu dla siebie. Mam nadzieję nadrobić zaległości w czytaniu książek. W kolejce do przeczytania na weekend czekają na mnie;
1. " Rodzina na pokaz " Kevin Wilson
2. " Magnetyzm serca " Ruediger Schasche
Jedna i druga to niewątpliwie bestseller, ale różnorodność tematu. Pierwsza to "pełna ciętego humoru powieść o ludziach rozdartych między miłością do rodziny i sztuki " a druga daje możliwość poznania klucza do własnego szczęścia.
........ to lecę ;-) ........czytać
Szukaj na tym blogu
sobota, 29 czerwca 2013
czwartek, 27 czerwca 2013
Czas na coś słodkiego.
Ciasto na biszkopt;
6 jajek
18 dkg cukru
15 dkg mąki tortowej
1 budyń czekoladowy/ bez cukru
szczypta soli
Masa:
200 ml śmietanki kremowej 30%
10 dkg cukru pudru
można dodać 1 łyżeczkę żelatyny roztopionej w ok.100 ml gorącej wody - po ostudzeniu.
3 galaretki truskawkowe
1 tabliczka czekolady, 1 łyżka masła, płatki migdałowe - do garnka połamać czekoladę na kawałki, dodać łyżkę masła - wstawić do drugiego z gorącą wodą i w tej gorącej kąpieli roztopić,
Żółtka oddzielić od białek i utrzeć z cukrem na pulchna masę, białka ubić na sztywna pianę dodając szczyptę soli. Do żółtek dodawać na przemian przesiana mąkę z budyniem czekoladowym i ubitą pianą. Lekko wymieszać i wyłożyć do formy - ja piekłam w okrągłej. Nagrzany piekarnik ok. 160 stopni po 10 minutach zwiększyłam na 180 stopni. Piekłam ok.25 minut. Po wyłączeniu piekarnika nie wyjmuję od razu ciasta, żeby nie opadło, wiec odczekałam jakieś 10 - 15 minut. Ostudziłam, przekroiłam na pół.
Śmietankę kremową ubiłam z cukrem na sztywna pianę. Masą posmarowałam biszkopt. Drobno pokroiłam na to truskawki i przykryłam druga połówką biszkoptu. Na wierzch truskawki a boki biszkoptu wyłożyłam brzoskwiniami ( niestety z puszki). Galaretkę rozpuściłam w wodzie wg przepisu na opakowaniu tylko zmieniłam proporcje wody - dając 1,5 szklanki gorącej wody na 1 galaretkę.
Boki ciasta oblałam roztopioną czekoladą i posypałam płatkami migdałowymi.
Po zastygnięciu nie długo postoi w lodówce, gdyż wszyscy w oczekiwaniu na ciacho dostają ślinotoku ;- )
Smacznego!!!
Ciasto na biszkopt;
6 jajek
18 dkg cukru
15 dkg mąki tortowej
1 budyń czekoladowy/ bez cukru
szczypta soli
Masa:
200 ml śmietanki kremowej 30%
10 dkg cukru pudru
można dodać 1 łyżeczkę żelatyny roztopionej w ok.100 ml gorącej wody - po ostudzeniu.
3 galaretki truskawkowe
1 tabliczka czekolady, 1 łyżka masła, płatki migdałowe - do garnka połamać czekoladę na kawałki, dodać łyżkę masła - wstawić do drugiego z gorącą wodą i w tej gorącej kąpieli roztopić,
Żółtka oddzielić od białek i utrzeć z cukrem na pulchna masę, białka ubić na sztywna pianę dodając szczyptę soli. Do żółtek dodawać na przemian przesiana mąkę z budyniem czekoladowym i ubitą pianą. Lekko wymieszać i wyłożyć do formy - ja piekłam w okrągłej. Nagrzany piekarnik ok. 160 stopni po 10 minutach zwiększyłam na 180 stopni. Piekłam ok.25 minut. Po wyłączeniu piekarnika nie wyjmuję od razu ciasta, żeby nie opadło, wiec odczekałam jakieś 10 - 15 minut. Ostudziłam, przekroiłam na pół.
Śmietankę kremową ubiłam z cukrem na sztywna pianę. Masą posmarowałam biszkopt. Drobno pokroiłam na to truskawki i przykryłam druga połówką biszkoptu. Na wierzch truskawki a boki biszkoptu wyłożyłam brzoskwiniami ( niestety z puszki). Galaretkę rozpuściłam w wodzie wg przepisu na opakowaniu tylko zmieniłam proporcje wody - dając 1,5 szklanki gorącej wody na 1 galaretkę.
Boki ciasta oblałam roztopioną czekoladą i posypałam płatkami migdałowymi.
Po zastygnięciu nie długo postoi w lodówce, gdyż wszyscy w oczekiwaniu na ciacho dostają ślinotoku ;- )
Smacznego!!!
a z okazji rodzinnej imprezy do ciasta dodałam sympatycznego gościa z innej galaktyki...
wtorek, 25 czerwca 2013
poniedziałek, 24 czerwca 2013
MARZYCIELE
Siedzi bezrobotny w domu
już nie wadzi on nikomu.
Siedzi bezrobotny w domu
już nie wadzi on nikomu.
W PUP-ie zarejestrowany
i na siebie tylko zdany.
Nim z roboty wróci stara
Zje parówkę lub suchara.
Ona jeszcze pracę ma
do budżetu grosik da.
Nie chce darmozjadem być.
Więc za tysiąc musi żyć.
Pięćset pójdzie na opłaty
ze dwie setki kredyt-raty.
Trzysta złotych więc zostaje
poszaleją więc hultaje!
Kupią chleb,troszeczkę serka
dzieciom kupią też cukierka..
Potem legną na kanapie
i trzymając pilot w łapie
będą sobie słodko marzyć
co im może się przydarzyć.
Że gdy w lotka trafią szóstkę
zlikwidują życia pustkę.
Będzie luksusowa chata
zwiedzą najmniej tak pół świata..
Póki co,muszą niezmiennie
biedę klepać swą codziennie.
Tu wam powiem moi mili
żebyście się nie męczyli.
Obraz mój nie wymyślony.
Dziś tak żyją wręcz miliony!
Jedno tylko się nie zmienia.
Wiecie co? To ich marzenia!
Upał nam odpuścił, więc i wena zapukała do drzwi. Ten wiersz napisałam dzisiaj przy współpracy brata Rysia. Dzięki braciszku. ;-)
niedziela, 23 czerwca 2013
M I G R E N A
Migrena - nieproszony gość.
Wpada do mnie jak na złość.
Psuje noce, psuje dni
przez nią nawet humor zły.
Nic mi robić nie pozwala,
bólem - głowę chce rozwalać!
A tam na mnie czeka las.
Nogi biorę, wiec za pas..
Wezmę kijki , psa na smyczy,
niech migrena w domu kwiczy.
Niech się sama zmaga z bólem.
Już nie czuje jej w ogóle.
;-)))
piątek, 21 czerwca 2013
środa, 19 czerwca 2013
Bóg stworzył osła i rzekł do niego:
- Ty będziesz osłem.Będziesz od rana do wieczora pracował i ciężkie rzeczy na swoich plecach nosił.Będziesz jadł trawę i będziesz mało inteligenty.Będziesz żył 50 lat.
Na to osioł odparł:
- 50 lat tak żyć to dużo za dużo.Daj mi proszę, nie więcej niż 30 lat.
I tak było.
Następnie Bóg stworzył psa i powiedział do niego:
- Ty będziesz psem.Będziesz pilnował dobytku ludzi,których będziesz oddanym przyjacielem.Będziesz jadł to, co człowiekowi z jedzenia zostanie, żył będziesz 25 lat.
Pies odpowiedział:
- Boże, 25 lat takiego życia to za dużo.Daj mi nie więcej niż 10 lat życia.
I tak było.
Bóg stworzył małpę i rzekł do niej:
- Będziesz małpą. Masz skakać z drzewa na drzewo i zachowywać się jak idiota.Masz być wesoła i żyć będziesz 20 lat.
Małpa rzekła:
- Boże, 20 lat żyć jako klaun świata, to za dużo!Proszę daj mi nie więcej niż 10 lat.
I tak było.
W końcu Bóg stworzył człowieka i powiedział do niego:
- Ty będziesz człowiekiem, jedyną racjonalnie myślącą istotą,która będzie zamieszkiwać ziemię.Będziesz używał swojej inteligencji,ażeby podporządkować sobie inne stworzenia.Będziesz panował na ziemi i żył 20 lat.
Na to człowiek:
- Boże bycie człowiekiem tylko 20 lat to jest mało! Proszę daj mi te 20 lat, które osioł odrzucił,15 lat psa i 10 lat małpy.
I tak się Bóg postarał,ze człowiek 20 lat żyje jak człowiek,później 20 lat jak osioł, bo od rana do wieczora haruje i ciężkie rzeczy nosi.Potem ma dzieci i żyje 15 lat jak pies..Opiekuje się domem i je to, co mu rodzina zostawi.Później na starość żyje 10 lat jak małpa.Zachowuje się jak idiota i zabawia swoje wnuki.
I tak jest..... ;-)))))))))))))))))))))
Czekaliśmy na ciepło, gdy lało od miesiąca. Od dwóch dni upał a ludzie narzekają, Cytując Pana prezentera pogody - " nie ma złej pogody, tylko ubiór nieodpowiedni", więc dzisiaj raczej rozebrani niż ubrani zaśmiewaliśmy się z humorów opowiadanych przez przyjaciół. Ponieważ jedna minuta śmiechu znaczy tyle dla organizmu co 45 minut ćwiczeń fizycznych, to kto by w ten upał ćwiczył? Wybraliśmy śmiech. Śmiech powoduje, że we krwi spada poziom hormonu stresu - adrenaliny. Śmiech wspomaga leczenie takich dolegliwości jak: astma, skurcze żołądka, migrenę. Usuwa zmęczenie, bóle, wspomaga potencję, poprawia trawienie i relaksuje mięśnie, no i przede wszystkim poprawia nastrój.
- Ty będziesz osłem.Będziesz od rana do wieczora pracował i ciężkie rzeczy na swoich plecach nosił.Będziesz jadł trawę i będziesz mało inteligenty.Będziesz żył 50 lat.
Na to osioł odparł:
- 50 lat tak żyć to dużo za dużo.Daj mi proszę, nie więcej niż 30 lat.
I tak było.
Następnie Bóg stworzył psa i powiedział do niego:
- Ty będziesz psem.Będziesz pilnował dobytku ludzi,których będziesz oddanym przyjacielem.Będziesz jadł to, co człowiekowi z jedzenia zostanie, żył będziesz 25 lat.
Pies odpowiedział:
- Boże, 25 lat takiego życia to za dużo.Daj mi nie więcej niż 10 lat życia.
I tak było.
Bóg stworzył małpę i rzekł do niej:
- Będziesz małpą. Masz skakać z drzewa na drzewo i zachowywać się jak idiota.Masz być wesoła i żyć będziesz 20 lat.
Małpa rzekła:
- Boże, 20 lat żyć jako klaun świata, to za dużo!Proszę daj mi nie więcej niż 10 lat.
I tak było.
W końcu Bóg stworzył człowieka i powiedział do niego:
- Ty będziesz człowiekiem, jedyną racjonalnie myślącą istotą,która będzie zamieszkiwać ziemię.Będziesz używał swojej inteligencji,ażeby podporządkować sobie inne stworzenia.Będziesz panował na ziemi i żył 20 lat.
Na to człowiek:
- Boże bycie człowiekiem tylko 20 lat to jest mało! Proszę daj mi te 20 lat, które osioł odrzucił,15 lat psa i 10 lat małpy.
I tak się Bóg postarał,ze człowiek 20 lat żyje jak człowiek,później 20 lat jak osioł, bo od rana do wieczora haruje i ciężkie rzeczy nosi.Potem ma dzieci i żyje 15 lat jak pies..Opiekuje się domem i je to, co mu rodzina zostawi.Później na starość żyje 10 lat jak małpa.Zachowuje się jak idiota i zabawia swoje wnuki.
I tak jest..... ;-)))))))))))))))))))))
Czekaliśmy na ciepło, gdy lało od miesiąca. Od dwóch dni upał a ludzie narzekają, Cytując Pana prezentera pogody - " nie ma złej pogody, tylko ubiór nieodpowiedni", więc dzisiaj raczej rozebrani niż ubrani zaśmiewaliśmy się z humorów opowiadanych przez przyjaciół. Ponieważ jedna minuta śmiechu znaczy tyle dla organizmu co 45 minut ćwiczeń fizycznych, to kto by w ten upał ćwiczył? Wybraliśmy śmiech. Śmiech powoduje, że we krwi spada poziom hormonu stresu - adrenaliny. Śmiech wspomaga leczenie takich dolegliwości jak: astma, skurcze żołądka, migrenę. Usuwa zmęczenie, bóle, wspomaga potencję, poprawia trawienie i relaksuje mięśnie, no i przede wszystkim poprawia nastrój.
Kiedy ktoś się spyta jak ja się dziś czuję,
grzecznie mu odpowiem,że "dobrze dziękuję"
To,że mam artretyzm,to jeszcze nie wszystko,
astma ,serce mi dokucza i mówię z zadyszką,
puls słaby,krew moja w cholesterol bogata...
lecz dobrze sie czuje jak na moje lata.
Bez laseczki teraz chodzić już nie mogę,
choć zawsze wybieram najłatwiejszą drogę.
W nocy przez bezsenność bardzo sie morduję
ale przyjdzie ranek...znowu dobrze sie czuję.
Mam zawroty głowy,pamięć "figle" płata,
lecz dobrze się czuje jak na swoje lata.
Z wierszyka mojego ten sens sie wywodzi,
że kiedy starość i niemoc przychodzi,
to lepiej zgodzić się ze strzykaniem kości
i nie opowiadać o swej starości.
Zaciskając zęby z tym losem sie pogódź
i wszystkich w koło chorobami nie nudź.
Powiadają starość okresem jest złotym
kiedy spać się kładę,zawsze myślę o tym..
"uszy" mam w pudełku,zęby w wodzie studzę
"oczy" na stoliku,zanim się obudzę..
Jeszcze przed zaśnięciem ta myśl mnie nurtuje:
"Czy to wszystkie części,które się wyjmuje?"
Za czasów młodości (mówię bez przesady)
Łatwe były biegi,skłony i przysiady.
W średnim wieku jeszcze tyle sił zostało,
żeby bez zmęczenia przetańczyć noc całą...
A teraz na starość czasy się zmieniły,
spacerkiem do sklepu,z powrotem bez siły.
Dobra rada dla tych którzy się starzeją:
Niech zacisną zęby i z życia się śmieją.
Kiedy wstaną rano,"części" pozbierają,
Niech rubrykę zgonów w prasie przeczytają,
Jeśli ich nazwiska tam nie figurują,
to znaczy,że ZDROWI i DOBRZE SIĘ CZUJĄ.
Wisława Szymborska - " Jak ja się czuję "
grzecznie mu odpowiem,że "dobrze dziękuję"
To,że mam artretyzm,to jeszcze nie wszystko,
astma ,serce mi dokucza i mówię z zadyszką,
puls słaby,krew moja w cholesterol bogata...
lecz dobrze sie czuje jak na moje lata.
Bez laseczki teraz chodzić już nie mogę,
choć zawsze wybieram najłatwiejszą drogę.
W nocy przez bezsenność bardzo sie morduję
ale przyjdzie ranek...znowu dobrze sie czuję.
Mam zawroty głowy,pamięć "figle" płata,
lecz dobrze się czuje jak na swoje lata.
Z wierszyka mojego ten sens sie wywodzi,
że kiedy starość i niemoc przychodzi,
to lepiej zgodzić się ze strzykaniem kości
i nie opowiadać o swej starości.
Zaciskając zęby z tym losem sie pogódź
i wszystkich w koło chorobami nie nudź.
Powiadają starość okresem jest złotym
kiedy spać się kładę,zawsze myślę o tym..
"uszy" mam w pudełku,zęby w wodzie studzę
"oczy" na stoliku,zanim się obudzę..
Jeszcze przed zaśnięciem ta myśl mnie nurtuje:
"Czy to wszystkie części,które się wyjmuje?"
Za czasów młodości (mówię bez przesady)
Łatwe były biegi,skłony i przysiady.
W średnim wieku jeszcze tyle sił zostało,
żeby bez zmęczenia przetańczyć noc całą...
A teraz na starość czasy się zmieniły,
spacerkiem do sklepu,z powrotem bez siły.
Dobra rada dla tych którzy się starzeją:
Niech zacisną zęby i z życia się śmieją.
Kiedy wstaną rano,"części" pozbierają,
Niech rubrykę zgonów w prasie przeczytają,
Jeśli ich nazwiska tam nie figurują,
to znaczy,że ZDROWI i DOBRZE SIĘ CZUJĄ.
Wisława Szymborska - " Jak ja się czuję "
wtorek, 18 czerwca 2013
Festiwal,festiwal i po............
Pierwszym Ambasadorem Stolicy Polskiej Piosenki została Kayah, jako drugi otrzymał ten zaszczytny tytuł Michał Bajor. Podczas Jubileuszowego Festiwalu oboje zaszczycili nas genialnymi występami.W 2009 r. tytuł honorowego Ambasadora otrzymała Edyta Górniak. Niestety zapomniała,że ten tytuł to nie tylko splendor, ale też i obowiązek.Przykro i szkoda, bo my czekaliśmy na ten występ. " Ale to już było i nie wróci więcej "(...)
|
na to wszystko nawet chmura zadarła nosa ;-) |
poniedziałek, 17 czerwca 2013
Ja tam byłam!!!
I ja tam byłam....miodu i wina nie piłam, ale się wzruszyłam. Gdy Halina Frąckowiak zaśpiewała " Serca gwiazd " wróciły moje wspomnienia z przed lat, kiedy to układałam choreografię do tego utworu dla mojego zespołu tanecznego.Kolejne łezki zakręciły się podczas fenomenalnego wykonania piosenki " Dziwny jest ten świat " przez córkę Czesława Niemena - Natalię Niemen. Właściwie powinnam wymienić każdego Wykonawcę, bo podczas 50 . Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki podarowali nam prawdziwa ucztę dobrych emocji.W takiej sytuacji dziękuje Bogu za piękne chwile w moim życiu, no i mojej kochanej córci, bo mnie tam zaprosiła.
fragment z próby
W czasie koncertu Natalia Niemen wykonując utwór dodała : "Nadszedł już czas, najwyższy czas, ażeby co? Ażeby ci którzy złorzeczą, ażeby ci którzy plują jadem, ażeby ci którzy bezprawnie pysznią się prawością, może by tak spróbowali stać się ludźmi dobrej woli? Bo ludzi dobrej woli jest więcej! Bo miłość jest silniejsza niż nienawiść!! Bo życie jest mocniejsze niż śmierć! Oto czas, najwyższy czas by nienawiść zniszczyć w sobie."
c.d.nastąpi ... ;-)
I ja tam byłam....miodu i wina nie piłam, ale się wzruszyłam. Gdy Halina Frąckowiak zaśpiewała " Serca gwiazd " wróciły moje wspomnienia z przed lat, kiedy to układałam choreografię do tego utworu dla mojego zespołu tanecznego.Kolejne łezki zakręciły się podczas fenomenalnego wykonania piosenki " Dziwny jest ten świat " przez córkę Czesława Niemena - Natalię Niemen. Właściwie powinnam wymienić każdego Wykonawcę, bo podczas 50 . Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki podarowali nam prawdziwa ucztę dobrych emocji.W takiej sytuacji dziękuje Bogu za piękne chwile w moim życiu, no i mojej kochanej córci, bo mnie tam zaprosiła.
fragment z próby
W czasie koncertu Natalia Niemen wykonując utwór dodała : "Nadszedł już czas, najwyższy czas, ażeby co? Ażeby ci którzy złorzeczą, ażeby ci którzy plują jadem, ażeby ci którzy bezprawnie pysznią się prawością, może by tak spróbowali stać się ludźmi dobrej woli? Bo ludzi dobrej woli jest więcej! Bo miłość jest silniejsza niż nienawiść!! Bo życie jest mocniejsze niż śmierć! Oto czas, najwyższy czas by nienawiść zniszczyć w sobie."
c.d.nastąpi ... ;-)
niedziela, 16 czerwca 2013
Zapach pieczonego w domu chleba chyba każdego wprowadza w pogodny nastrój. Ponieważ dobrego nastroju u nas ostatnio wyraźne braki - postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce ;-) Przypomniałam sobie przepis na chleb od mojej mamy i do dzieła!
Do miski wsypać:
1 kg mąki pszennej,
1 szklankę otręby pszenne lub żytnie,
3 łyżeczki soli
po 1 garstce pestek dyni+ słonecznika +siemię lniane +kminek.
Pomieszać wszystkie składniki.
Dodać:
5 dkg drożdży roztarte z 5 łyżeczkami cukru (płaskie )
1 litr ciepłej wody.
Wymieszać z mąką.
Ciasto przykryć ściereczką i odstawić w ciepłym miejscu na 1/2 godziny do wyrośnięcia.
Po tym czasie ciasto wyrośnięte przełożyć do długiej foremki wysmarowanej tłuszczem. Wstawić do wygrzanego piekarnika na 200 , piec pół godziny i zmniejszyć temp.na 180 stopni i jeszcze piec pół godziny. Po upieczeniu wyjąć z foremki. Ostudzony kroić.
Pychotka - Smacznego!
Zrobiłam zdjęcie po upieczeniu chleba i miałam plan- kliknąć kilka zdjęć później, gdy ostygnie,np.z masłem i ogórkiem małosolnym.Ech, domownicy zaopiekowali się pysznym chlebem szybciej niż zdążyłam z aparatem. Tym razem upiekłam połowę porcji...zdecydowanie za mało ; - )))
Dziękuję Mamuniu za przepis na dobry nastrój. To działa!
Do miski wsypać:
1 kg mąki pszennej,
1 szklankę otręby pszenne lub żytnie,
3 łyżeczki soli
po 1 garstce pestek dyni+ słonecznika +siemię lniane +kminek.
Pomieszać wszystkie składniki.
Dodać:
5 dkg drożdży roztarte z 5 łyżeczkami cukru (płaskie )
1 litr ciepłej wody.
Wymieszać z mąką.
Ciasto przykryć ściereczką i odstawić w ciepłym miejscu na 1/2 godziny do wyrośnięcia.
Po tym czasie ciasto wyrośnięte przełożyć do długiej foremki wysmarowanej tłuszczem. Wstawić do wygrzanego piekarnika na 200 , piec pół godziny i zmniejszyć temp.na 180 stopni i jeszcze piec pół godziny. Po upieczeniu wyjąć z foremki. Ostudzony kroić.
Pychotka - Smacznego!
Zrobiłam zdjęcie po upieczeniu chleba i miałam plan- kliknąć kilka zdjęć później, gdy ostygnie,np.z masłem i ogórkiem małosolnym.Ech, domownicy zaopiekowali się pysznym chlebem szybciej niż zdążyłam z aparatem. Tym razem upiekłam połowę porcji...zdecydowanie za mało ; - )))
Dziękuję Mamuniu za przepis na dobry nastrój. To działa!
piątek, 14 czerwca 2013
Nieznajomi.......
Od tygodnia opowiadam mojej 4,5 letniej wnuczce Olivii o festiwalu. Pokazywałam archiwalne nagrania piosenek, uczyłam nazwisk wykonawców i obiecałam, że pójdziemy razem na próby podczas tego festiwalu. -Siupel !!!- wykrzyknęła z radością. Ja też się ucieszyłam,że dzisiaj nie pada i uda się nam wyprawa. Gdy podeszłyśmy w okolice amfiteatru, wnuczka zmartwiła się,że taki wysoki płot wokoło, to nie da się przejść.Miała rację! Nawet zauważyła,że nigdzie nie ma dziury przez którą mogłybyśmy się przecisnąć.Ups, babcia dla szczęścia wnusi da rade i zrobi wszystko,no prawie wszystko ;-) Pokonałyśmy dzisiątki schodów i dotarłyśmy na samą górę. Niestety nagrody za wspinaczkę tam nie było ;-( przeciskający się przy siatce tłum ciekawskich - jak my obie, mimo szczerej wymiany grzecznościowych gestów- o tu trochę widać, proszę może pani podejdzie z tej strony- sceny nie było widać, a tym bardziej wykonawców. Z bardzo zawiedzioną miną patrzyłam na wnusię, a ona na to - nie maltw się babcia,mozie jak będę tlochę dolosła to będe tam spiewać i juz nie będziemy musieli stać pod siatką! Kilka osób uśmiechnęło się słysząc optymizm wnuczki. Myślę sobie- nie poddam się! Idziemy do ważnego pana ubranego w czarny uniform,może da babci szansę na spełnienie marzenia. Ależ gdzie tam, ależ co tam, nie było mowy o wpuszczeniu nas na próby. Podczas moich negocjacji pan ważny wpuszczał wchodzące osoby z plakietkami. Wracałyśmy ze smutnymi minami a wnuczka dodała swój komentarz - babciu, ten pan wpuszczał tam tylko znajomych a my jesteśmy nieznajomi, to nas nie wpuścił,więc myślę jak będziemy tutaj przychodzić codziennie, to on nas pozna i wtedy puści.... Dobrze,że chociaż nie padało :-)))
.........Ja tu jeszcze wrócę................a póki co....
Od tygodnia opowiadam mojej 4,5 letniej wnuczce Olivii o festiwalu. Pokazywałam archiwalne nagrania piosenek, uczyłam nazwisk wykonawców i obiecałam, że pójdziemy razem na próby podczas tego festiwalu. -Siupel !!!- wykrzyknęła z radością. Ja też się ucieszyłam,że dzisiaj nie pada i uda się nam wyprawa. Gdy podeszłyśmy w okolice amfiteatru, wnuczka zmartwiła się,że taki wysoki płot wokoło, to nie da się przejść.Miała rację! Nawet zauważyła,że nigdzie nie ma dziury przez którą mogłybyśmy się przecisnąć.Ups, babcia dla szczęścia wnusi da rade i zrobi wszystko,no prawie wszystko ;-) Pokonałyśmy dzisiątki schodów i dotarłyśmy na samą górę. Niestety nagrody za wspinaczkę tam nie było ;-( przeciskający się przy siatce tłum ciekawskich - jak my obie, mimo szczerej wymiany grzecznościowych gestów- o tu trochę widać, proszę może pani podejdzie z tej strony- sceny nie było widać, a tym bardziej wykonawców. Z bardzo zawiedzioną miną patrzyłam na wnusię, a ona na to - nie maltw się babcia,mozie jak będę tlochę dolosła to będe tam spiewać i juz nie będziemy musieli stać pod siatką! Kilka osób uśmiechnęło się słysząc optymizm wnuczki. Myślę sobie- nie poddam się! Idziemy do ważnego pana ubranego w czarny uniform,może da babci szansę na spełnienie marzenia. Ależ gdzie tam, ależ co tam, nie było mowy o wpuszczeniu nas na próby. Podczas moich negocjacji pan ważny wpuszczał wchodzące osoby z plakietkami. Wracałyśmy ze smutnymi minami a wnuczka dodała swój komentarz - babciu, ten pan wpuszczał tam tylko znajomych a my jesteśmy nieznajomi, to nas nie wpuścił,więc myślę jak będziemy tutaj przychodzić codziennie, to on nas pozna i wtedy puści.... Dobrze,że chociaż nie padało :-)))
środa, 12 czerwca 2013
wtorek, 11 czerwca 2013
KOŃ - KŁANIAM SIĘ WAM !
ten konik ma się całkiem dobrze i mieszka w fajnym gospodarstwie mojej cioci,ale są konie potrzebujące naszego wsparcia w Schronisku dla Koni Fundacja Tara. Więcej informacji na stronie;
http://www.fundacjatara.info/sub,pl,mozesz-pomoc-inaczej.html
Razem możemy więcej!!!
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
ten konik ma się całkiem dobrze i mieszka w fajnym gospodarstwie mojej cioci,ale są konie potrzebujące naszego wsparcia w Schronisku dla Koni Fundacja Tara. Więcej informacji na stronie;
http://www.fundacjatara.info/sub,pl,mozesz-pomoc-inaczej.html
Razem możemy więcej!!!
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
poniedziałek, 10 czerwca 2013
moja książka
Napisałam książkę - może ktoś mi podpowie, do których drzwi pukać, aby ją wydać, będę bardzo wdzięczna :-)))))))
( poniżej urywek )
„Teraz jednak
pozostaje wiara, nadzieja, miłość - te
trzy;
lecz z nich
największa jest miłość.”
<1 List do
Koryntian 13:13>
ROZDZIAŁ PIERWSZY
WIARA
- Kochana
pani Ewuniu, uszyje pani mi sukienkę? - Maria mówiła szybko, jakby bała się, że
to sen i zaraz się obudzi.
Pani
Ewa, właścicielka salonu sukien ślubnych i dużych uśmiechniętych oczu,
zatrzymała się na chwilkę w drzwiach pracowni.
- Proszę
bardzo. A jaka ma być?
- Wiem,
że ma być cudna i tylko pani może ją dla mnie wyczarować - Maria zawiesiła
głos, czuła się zażenowania. To ma być
sukienka do mojego ślubu – wydusiła z siebie niepewnie.
Usiadły
obie w salonie pani Ewy i zaczęły przeglądać katalogi sukien ślubnych. Za oknem
wiatr szarpał przechodniami. A tutaj było ślicznie i tak przytulnie, jakby się
zatrzymał czas. Ciepły głos pani Ewuni
przerwał myślowe rozważania Marii, czy w jej wieku kobiety wychodzą za mąż, czy
może już nie wypada? Przecież kobiety w jej wieku nie wychodzą za mąż. One już
albo mają mężów, albo ich nie mają!
- Powinna pani się cieszyć, w krótce będzie
pani ślub a tu widzę jakieś smuteczki!-
mówiła Ewa idąc do pracowni po próbki materiałów.
Maria wtuliła się w wygodny, stylowy fotel. Obity zielonym
miękkim materiałem świetnie pasował do wystroju salonu. Czekając na powrót pani
Ewy, Maria wskoczyła do pociągu wspomnień.
*****
-
Marysiu, jutro w tej nowej restauracji na mieście, będzie wieczorek taneczny, może
pójdziemy razem? – brat Marii - Wojtek wcisnął głowę przez lekko uchylone
drzwi.
Maria
była najmłodsza z trojga rodzeństwa. Wojtek starszy był od niej o pięć lat a
siostra Marta osiem. Maria mieszkała z rodzicami i bratem w ładnym, czteropokojowym mieszkaniu w bloku
na przedmieściu małego miasteczka. Jej siostra Marta od trzech lat była mężatką. Razem
ze swoim mężem Erykiem i ich dwuletnim synkiem Tomusiem mieszkała na sąsiednim
osiedlu.
– Chętnie,
a mogę wziąć ze sobą koleżankę Zosię, no tę z pracy?
Zosia, zwana
była przez bliskich Kuleczką. Chyba ze względu na jej pulchne kształty. Śmiała
się z tego określenia. Zosia chyba ze wszystkiego się śmiała – prawdziwa
Śmieszka. Maria lubiła ją tak nazywać . Miały wspólną pasję- taniec, więc
propozycja Wojtka była dla nich zachwycająca. Poza tym Maria wiedziała, że jej
rodzice będą spokojniejsi o nią, gdy pójdzie na tańce w towarzystwie swojego starszego
brata. Może wtedy przedłużą jej godzinę
powrotu do domu z dwudziestej pierwszej na dwudziestą trzecią. Jednak co do
godziny powrotu negocjacje się nie udały.
W sali restauracyjnej
było duszno. Przyciemnione kolorowe światła nadawały romantycznego nastroju. Przy
stolikach siedziało już sporo osób oczekujących na rozpoczęcie zabawy. Na
podium ulokowało się trzech grajków zespołu. Przystojny perkusista uderzył
pierwsze takty. Zespół zagrał „Waterloo” będący na topie utwór ABBY. Dziewczyny przy
swoich stolikach jak orkiestra na widok batuty dyrygenta wyprostowały się w
oczekiwaniu chłopaków proszących do tańca. Maria zagadana ze Śmieszką, nie
zauważyła kiedy szybkim krokiem podszedł do niej wysoki, przystojny blondyn. W niebieskiej
koszuli z krawatem i wyprasowanych na kancik czarnych spodniach wyglądał bardzo
przystojnie.
- Czy
mogę prosić? –zapytał zginając się w pół.
Zaskoczona
zaproszeniem przystojniaka czuła jak krew szybciej zaczęła w niej krążyć. Oj, żebym
tylko się nie zaczerwieniła” – Maria pomyślała, ale to i tak nic nie dało. Pąsem
pokryły się jej policzki, jak zawsze w
takich sytuacjach. Z natury była nieśmiała a to było jej pierwsze wyjście na
dużą imprezę. Onieśmielało ją też to, że byli w tym momencie jedyną parą na parkiecie.
– Mam
na imię Zbyszek, a mogę poznać imię czarodziejki?
– Maria
- Marysia – dodała po chwili.
- Świetnie
tańczysz, Marysiu uczysz może tańca? – zapytał.
– Zgadłeś,
uczę dzieci tańca, jestem instruktorką - odpowiedziała z lekko opuszczoną
głową.
- A
mogłabyś być moją nauczycielką? – wyprężył się jak żołnierz na apelu.
W tym
momencie Marysi jeszcze bardziej zaczerwieniły się policzki, co trudno było jej ukryć nawet w
przygaszonych światłach tanecznej sali. Po kilku wspólnie przetańczonych
utworach Zbyszek przysiadł się do ich stolika. Zosia szalała na parkiecie z
Wojtkiem a Maria resztę wieczoru przetańczyła
ze Zbyszkiem .
– Wyjeżdżam
jutro wieczorem do Poznania. Studiuje tam. Jestem na ostatnim roku. Bardzo bym
chciał przed wyjazdem zobaczyć się z tobą.
Proszę...
- No,
nie wiem, czy ...? – Maria zamyśliła się. Jak miała mu powiedzieć, że musi najpierw omówić z
rodzicami gdzie i z kim idzie? Chociaż była pełnoletnia, spodziewała się ich
reakcji raczej na NIE. Po chwili milczenia zgodziła się na spotkanie z nim.
Umówili się na dworcu. Ona postara się tam wpaść przed odjazdem jego pociągu.
Cały następny
dzień lało. Maria otworzyła okno w
pokoju. Chciała się upewnić, czy zobaczy taki samy obraz pogody, jak to co widzi przez
szybę okna. Brrr, zimno tak, że psa by nie wygonił na spacer – pomyślała Maria
zamykając szybko za sobą okno. Zerknęła na zwiniętego w kłębek pod jej fotelem
psa. Leżał tam ze zmrużonymi oczami i
chyba śnił o lecie.
Maria wychowywana
przez rodziców na grzeczną dziewczynkę czuła, że jeszcze dzisiaj nie może
opowiedzieć im o nowej znajomości. Była pewna, że skrytykowaliby jej pomysł
spotkania się na dworcu z dopiero co poznanym chłopakiem. W swoich myślach
fantazjowała o możliwych słowa rodziców, że nie wypada dziewczynie biegać na dworzec do
nieznanego bądź co bądź chłopaka. Wzięła więc duży parasol i pod pretekstem odwiedzenia
swojej siostry poszła na dworzec zobaczyć się ze Zbyszkiem. Było jej przykro,
że skłamała, ale nie miała odwagi zapytać o zgodę. Na samą myśl ponownego
spotkania kolegi poczuła jak mocno bije
jej serce. Chyba wszystkie dworce wyglądają podobnie. Ten był niebosiężny. Po
korytarzach hulał wiatr wciskając przez niedomykające się ciężkie drzwi. W
dodatku leżące po katach dworca zapomniane strzępy papierów sprawiały niemiłe wrażenie, zniechęcając do
dłuższego tam przebywania. Podróżni oczekujący na przyjazd pociągu pomimo zimna
i deszczu wybrali schronienie pod dachem na peronie, bo ono było lepszym azylem
niż brudna poczekalnia z zapachem
przypalonego bigosu. Z głośników coś
zaświszczało -„pocia z …urt .do ....nania…..
na peron pierwszy, proszę odsunąć się o……ru..” W oczekiwaniu na przyjazd pociągu
siedział na drewnianej ławce w hallu dworca. Zerwał się z ławki, gdy zauważył
podchodzącą w jego kierunku Marię. Zbyszek przytulił Marię tak mocno, że ledwo
łapała zimne powietrze, potem pocałował ją w policzek. Była zaskoczona jego
śmiałością, ale nie stawiała oporu.
– Dziękuję,
że przyszłaś. Będę pisał listy do ciebie, odpowiesz mi? Jak dotrę na miejsce
zaraz do ciebie zadzwonię… Wiesz, ja tak nie lubię pożegnań.
- Ja
też nie - Maria poczuła jak gorąco pali w oczach. „Nie mogę się teraz
rozbeczeć, przecież znam go zaledwie kilka godzin, jeszcze sobie pomyśli, że jakaś
beksa jestem, czy co?” –myślała.
- Ach,
ktoś opowiedział mi niedawno taki żart- próbowała dać upust emocjom. W pociągu
siedzi dwóch mężczyzn, jeden chce zamknąć okno, a drugi otworzyć, już prawie
się biją, na to wchodzi konduktor. - O co chodzi panowie?- pyta. - Mnie jest
duszno i chcę otworzyć okno - mówi jeden. - A mnie jest zimno i chcę je zamknąć
- mówi drugi pasażer. - Ależ panowie, przecież w tym oknie nie ma szyby!
Zaśmiali
się tak głośno, aż wsiadający do pociągu pasażerowie oglądali się za nimi. Zbyszek trzymał mocno jej obie ręce.
- Puść,
bo wsiądę z Tobą…
- Świetnie
by było – odparł.
Stali jeszcze
przez chwilę wpatrzeni w siebie. Zawiadowca stacji dał sygnał do odjazdu
pociągu.
*****
Subskrybuj:
Posty (Atom)